Muszę się Wam przyznać, że nigdy nie przepadałem za „zwykłymi” spacerami. Wiem, lepiej tego wpisu nie dało się zacząć! Pozwólcie jednak, że się wytłumaczę. Chciałem, aby ten moment szczerości wybrzmiał na początku, żeby nie zrobić z tego kolejnej historyjki o cudownych metodach na zdrowie. Nie zawsze doceniałem coś, co dopiero z czasem zaczynam rozumieć. W dbaniu o zdrowie potrzebna jest konsekwencja i świadome wybory, a nie jednorazowa decyzja. Nie przepadałem za spacerami być może dlatego, że wychowywałem się w sportowych schematach. Ruch zawsze miał cel, dlatego wydawało mi się, że taka lekka forma nie ma wartości w porównaniu z prawdziwym treningiem. Ale przecież nie wszyscy spacerują, żeby osiągać wyniki sportowe. Brawo ja, ależ byłem błyskotliwy… I w kontekście niesportowym chciałbym dziś z Wami porozmawiać o spacerze. Sprawdźmy razem, jak może wpływać na ciało i umysł. Zastanówmy się, jak to proste i darmowe narzędzie może wpasować się w naszą drogę ku zdrowiu. Czy rzeczywiście jest tak niedoceniany, a może działać jak game changer? Być może zechcecie wspólnie pokusić się o małe wyzwanie po przeczytaniu wpisu? Liczę, że pomoże nam to wyrobić sobie na nowo zdanie o celowym korzystaniu z własnych kończyn dolnych!